Podmiotowość dziecka
Autorem artykułu jest Wiktor Bernad
Dziecko jest podmiotem, a nie przedmiotem – ma swoje uczucia, pragnienia i godność, ma prawo do swoich emocji i samostanowienia. Ale co to tak naprawdę oznacza?
Często słyszę , że „opinii dziecka przecież nie można brać na poważnie, bo to tylko dziecko. Ja jestem dorosły i wiem lepiej, a dziecko ma słuchać i się uczyć”. Oczywiste jest, że dorosły w zasadzie zawsze wie lepiej – nie o to jednak chodzi. Spróbujmy się postawić w sytuacji osób dyskutujących na jakiś temat. Wyobraź sobie, że Twój rozmówca wysłucha Twojej opinii, ale robi to w sposób ewidentnie pokazujący, że owa opinia i tak go nie interesuje, bo on wie lepiej. Jeszcze w czasie Twojej wypowiedzi kręci głową, głupio lub pobłażliwie się uśmiecha i generalnie daje Ci do zrozumienia, że najlepiej zrobisz wracając do piaskownicy i lepiąc piaskowe babki. Zastanów się dobrze, jakie emocje pojawią się w Twojej głowie? Jeśli jesteś uległy, być może ulegniesz sugestii rozmówcy, tak jak to czynią na ogół dzieci i zakodujesz sobie, że Twoje zdanie się nie liczy i lepiej w ogóle się nie odzywać lub jeśli nie jesteś uległy – zaczniesz walczyć i dojdzie do jałowej kłótni, w której nie będzie już chodziło o obronę własnego zdania, ale bardziej obronę własnych, rozdrażnionych emocji. Zupełnie inaczej będzie jeśli Twój rozmówca okaże Ci autentyczne zainteresowanie, potraktuje poważnie Twoje emocje, jakie wiążą się z tematem rozmowy i nawet jeśli uzna, że nie masz racji, to wytłumaczy Ci to tak, że zrozumiesz swój błąd i w zupełnej, niewymuszonej zgodzie uznasz opinię rozmówcy za prawdziwą. Czy tak nie jest lepiej? Zobacz jak niewiele trzeba by rozmowa z drugim człowiekiem na ten sam temat przebiegła zupełnie inaczej.
Pamiętaj, że dziecko w sposób szczególny potrzebuje akceptacji i świadomości, że przeżywane przez nie emocje są ważne dla rodziców i wychowawców nawet, jeśli obiektywnie są dziecięce i infantylne. Ta potrzeba zmienia się wraz z wiekiem. Musisz również pamiętać, by stopniowo pozwalać dziecku włączać się w procesy decyzyjne, dotyczące jego osoby. Przy małym dziecku może to być wybór dotyczący koloru skarpetek, a przy nieco starszym na przykład wspólna decyzja dotycząca wyboru potrawy na obiad.
Od czasu do czasu dobrze jest również dać dziecku możliwość spełnienia swoich prostych marzeń nawet, jeśli konsekwencje nie będą dla dziecka pozytywne. Wyobraź sobie, że Twoje dziecko uparcie twierdzi, że na obiad zje tylko lody i dużo ciastek. Można zaryzykować zgodę. Konsekwencją będzie zapewne bolący brzuch i doskwierający głód już w godzinę po obiedzie. Dziecko nie umrze od takiego eksperymentu, a my mamy piękną sytuację wychowawczą. Trzeba tylko uważać, by jej nie zmarnować. Jeśli po takim wyczynie padną słowa: „ A nie mówiłem/am – ja zawsze wiem lepiej i masz teraz za swoje”, to cała akcja spali na panewce i dziecko powiąże z nią jedynie negatywne emocje. Niczego się nie nauczy. Jeśli jednak zaaplikujemy dziecku zdanie typu: „Zobacz synku – nie zawsze podejmujemy właściwie decyzje – zawsze jednak ponosimy konsekwencje tych decyzji, dlatego dobrze jest czasem zastanowić się i posłuchać rady innych ludzi”, to mamy pewność, że dziecko gruntownie przemyśli swoje zachowanie i następnym razem będzie ostrożniejsze i bardziej skore do przyjmowania tego , co mu proponujemy.
To o czym musimy pamiętać przy tym punkcie to zasada, że nie chodzi o to by zawsze i wszędzie na wszystko pozwalać i traktować dziecko jak dorosłego partnera, ale o to, by dziecko zawsze czuło, że jego emocje są rozumiane i akceptowane, a nie marginalizowane, ośmieszane czy uznane za głupie!
---http://domowy-pedagog.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz